Dzień III wyprawy. Pierwszy dzień w strefie. Pomijam poranne czynności i oto stoimy znowu na przejściu w Ditiatkach. To miejsce już samo w sobie wprowadza podekscytowanie. Oczekując na załatwienie przez Siergieja niezbędnych formalności, oglądamy parking przed punktem kontrolnym.
Pierwszym miejscem dzisiejszego dnia był
radar Duga.
Na parkingu przed wejściem na teren
radaru Duga trwał remont. Nie mogliśmy podjechać za blisko bramy, więc zatrzymaliśmy się nieco dalej. Obserwowaliśmy, jak uczestnik innej grupy zabawia się modelem Łady z kamerą.
Karol też użył swego drona do sfilmowania tego miejsca z wysokości.
W strefie zawsze można spotkać znajomych. Tego dnia było ich wielu.
Zwiedzanie zaczęliśmy od miasteczka obsługi radaru. Zaszliśmy do budynków mieszkalnych, próbując odkryć coś nowego.
W budynku najbardziej wysuniętym na północny-wschód mieścił się
hotel oficerski. Weszliśmy przez piwnicę i znaleźliśmy tam wrak motocykla.
Poprzez znajdujące się na terenie miasteczka
przedszkole, kierowaliśmy się w stronę anten. Staraliśmy się odwiedzić jak najwięcej budynków.
Ze względu na to, że najwięcej czasu pochłania zawsze chodzenie przez zarośla porastające ulice, staraliśmy się ustalać trasę na bieżąco. W tym miasteczku byłem prawie w każdym budynku. Widziałem wiele niezwykłych miejsc, ale za każdym razem odkrywam coś nowego. Tak było tym razem w przypadku hotelu oficerskiego. Straż pożarna to bardzo dobrze znany i wielokrotnie pokazywany przeze mnie budynek.
Zawsze coś się zmienia. Uczestnikom wypraw lub stalkerom zawsze przychodzą do głowy pomysły, które być może ich bawią, ale mnie nie za bardzo.
Przed parkingiem, mniej więcej w połowie pierwszej anteny, stoi budynek, który do tej pory omijałem, a teraz udało się go zobaczyć z bliska.
Nasza marszruta ulegała permanentnym zmianom. Stwierdziliśmy, że dawno nie byliśmy przy chłodni. Była więc okazja, żeby zobaczyć, co się zmieniło.
Ostatni raz, o ile dobrze pamiętam, byłem tu w 2013 roku. Też jesienią. Chłodnia wygląda na bardzo zniszczoną. Ja nie odważyłem się wchodzić na dach tego budynku. Tomek odważył się.

No i to, co najważniejsze, czyli anteny. Pokazywałem to miejsce już wiele razy. Jak na razie anteny stoją i można je podziwiać w całej okazałości.
Wszyscy robią sobie zdjęcia na tle odwiedzanych obiektów, postanowiłem zrobić to samo.
Pożegnaliśmy Dugę. Kolejnym miejscem, które chcieliśmy zobaczyć tego dnia była Prypeć. W Prypeci jest jeszcze wiele miejsc, które warto zobaczyć. Tym razem plan był taki, żeby zobaczyć prywatny dom w pobliżu klubu jachtowego. Idąc w jego kierunku, zboczyliśmy trochę z trasy i obejrzeliśmy hotel "Jaskółka". Pokazuję ten obiekt w Wikimapii, bo w google map jest niewidoczny.
Bardzo interesująca tabliczka z nazwą ulicy na budynku hotelu "Jaskółka". Najbliższa ulica nosi nazwę
Ogniewa.
Studiując mapę Prypeci, wielokrotnie widziałem ten
budynek. Chciałem go zobaczyć, ale dojście do niego było niezwykle utrudnione. Trzeba przedzierać się przez zarośla. W końcu udało się. Jest to niezwykle zagadkowy budynek.
Po opuszczeniu bardzo zagadkowego domu poszliśmy do klubu jachtowego, a w zasadzie do tego, co z niego zostało.
Nie odmówiłem sobie sfotografowania dźwigów portowych po drugiej stronie
Zalewu Janowskiego.
Ten, ukryty wśród zarośli, ceglany budynek to
bania. Trudno go dostrzec w jesiennej kolorystyce.
Oczywiście być w tym miejscu i nie zajrzeć do debarkadera to niedopuszczalne. Otóż i on w pełnej krasie
wrak debarkadera "Prypeć".

Byliśmy zmęczeni. Marek z Michałem przedzierali się przez zarośla.
Przed
kawiarnią "Prypeć" czekał na nas samochód. Pamiątkowe zdjęcie: od lewej Leonid, ja i Siergiej.
Tuż obok znajduje się przedszkole "Jabłko". Nigdy tu nie byłem. Warto było zobaczyć.
Mieliśmy jeszcze chwilkę czasu, więc pojechaliśmy na ulicę Sportową 17a. Weszliśmy do budynku i z balkonów mieszkań mieliśmy doskonały widok na Prypeć i CZAES.
Karol uwiecznił nas na balkonie tego budynku.
Karol użył swojej doskonałej latarki, żeby oświetlić korytarz.

Dzień męczący, pełen nowych miejsc, które zobaczyliśmy. Dzień pełen radości, że oto znowu jestem w strefie. Znowu mogłem po raz kolejny zobaczyć te wszystkie znajome miejsca, jak również odkryć dotychczas nieznane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz