Translate

czwartek, 6 czerwca 2019

Wyprawa piętnasta do Czarnobyla - październik 2018 - Dzień I

Pierwszy dzień wyprawy do Czarnobyla rozpoczął się 22 października o 7:00, kiedy to ruszyliśmy do strefy. Tę wyprawę zaplanowaliśmy w grupie 5 osobowej. Ja, mój Brat Michael i Marek Rabiński jechaliśmy pociągiem w sobotę do Kijowa, a nasi koledzy - Tomasz Róg i Michał przylecieli w niedzielę. Podróż pociągiem dla mnie i dla brata rozpoczęła się o 5 rano pociągiem z Białegostoku do Warszawy. W Warszawie spotkaliśmy się z Markiem Rabińskim i pojechaliśmy do Przemyśla, skąd wyruszyliśmy pociągiem do Kijowa. Podróż z Warszawy do Przemyśla upłynęła nam w miłej atmosferze z nowo poznanymi towarzyszami podróży. Z Arturem Lewandowskim mamy kontakt na Facebook'u. 

Ja z bratem w pociągu z Przemyśla do Kijowa

Podróż do Kijowa upłynęła dość szybko i w  bardzo dobrych warunkach. Pociąg był nowy, czysty i bardzo wygodny. W Kijowie, w skrytce na dworcu, czekały na nas klucze do wynajętego mieszkania. Pociąg spóźnił się niewiele i po kilkudziesięciu minutach od przyjazdu byliśmy na miejscu. Mieszkanie o standardzie "późny Gierek". Mieliśmy w nim przenocować jedynie trzy noce, więc nie robiło na nas większego wrażenia.





W niedzielę zjawili się nasi koledzy i po rozpakowaniu poszliśmy coś zjeść. Kijów oferuje ogromne możliwości w tym zakresie. Od wielu lat jadamy w "Katiuszy" na rogu Basiejnej i Kreszczatiku. Tam też poszliśmy.

Michael i Tomek w Katiuszy.

Po załatwieniu niezbędnych spraw w centrum odwiedziliśmy jeszcze Puzatą Chatę, żeby tradycji stało się zadość. Potem metrem wróciliśmy na dworzec Kijowski. Metro w Kijowie jest przepiękne, bardzo wygodne. Bilety ostatnio podrożały.




Nie chcąc spędzać czasu w mieszkaniu, zaszliśmy jeszcze do Katiuszy, która znajduje się przy dworcu.










Jedzenie jest tu bardzo smaczne. Można się najeść, napić, posiedzieć. Po prostu odpocząć. 

Po powrocie do mieszkania ustaliliśmy zasady, bo łazienka jest jedna, a nas piątka. Tak więc rano nie było żadnych problemów. Wszyscy zdążyli i mniej więcej w pół do siódmej byliśmy na miejscu zbiórki. To bardzo blisko od mieszkania, w którym spaliśmy. Jeszcze zdążyliśmy zjeść śniadanie w Puzatej Chacie i byliśmy gotowi do wyjazdu.


Jak widać, można zjeść nie tylko w Puzatej Chacie, ale tuż obok znane inne sieci gastronomiczne.



Ten wyjazd zaplanowaliśmy z Kijowską firmą Chernobyl-Tour.com. Właśnie tym busem byliśmy wożeni po strefie. Do naszej grupy dołączyła jeszcze Lena i Ariel. Tak więc w sumie było nas siedmioro.

Podróż do strefy trwała kilka godzin i oto nagle przed nami wyrósł checkpoint Dityatki.




Po przekroczeniu punktu kontrolnego w Dityatkach pojechaliśmy drogą w kierunku Czarnobyla. Po drodze odwiedziliśmy wioskę Zalesie.














































 


Tuż za wioską skręciliśmy w lewo,  na chwilę, żeby podziwiać Radar Duga.





Wjazd do Czarnobyla.  Na zdjęciu poniżej patrzę akurat w przeciwną stronę, żeby pokazać drogę. Kolejne zdjęcia pokazują opuszczony od lat posterunek GAI.





Mój brat Michael.


Czarnobyl jest doskonale znanym miasteczkiem o burzliwej historii. Cennym zabytkiem jest synagoga, której historię już opisywałem wcześniej.























Wielką niespodzianką pierwszego dnia wyprawy było przejście mostem nad zatoką na teren stoczni remontowej, gdzie znajduje się drugi pomnik Lenina. Pierwszy jest w Czarnobylu przy ul Sowieckiej.



















Oto wyżej wspomniany pomnik Lenina i mój brat Michael. Zostaliśmy wyproszeni bardzo grzecznie z terenu stoczni, a w zasadzie parku leśnictwa. Co zobaczyliśmy, to nasze.







Pojechaliśmy na krótko na drugi most nad rzeką Prypeć, żeby zobaczyć elektrownię.





Strefa jest przepiękna jesienią, pełna kolorów.


Kolejnym punktem pierwszego dnia wyprawy był radar Duga. Po drodze spotkaliśmy stado koni pasących się przy drodze.




Słynny przystanek, którego znaczenie opisałem już wcześniej.













Radar Duga. Cóż więcej można powiedzieć? Wszyscy, zapewne, już znają jego historię.



  





Coraz mniej zdjęć pokazuję z tego miejsca, bo w poprzednich wyprawach pokazałem je bardzo dokładnie. Zresztą trudno mi jest pokazać coś nowego, chociaż czasami się udaje. Tym razem, jak już pokazałem pierwszego dnia, było ciekawie. A to dopiero początek.






W miasteczku pracowników radaru należy zobaczyć remizę, domy mieszkalne i szkołę. Jak starczy czasu oczywiście. W małych grupach tego czasu jest bardzo dużo.























Radar Duga był ostatnim miejscem do zwiedzania w pierwszym dniu wyprawy. Potem już tylko zakwaterowanie, kolacja. Wieczór był niezwykle udany.  Spędziliśmy go w swoim gronie, dyskutując o sprawach strefy, naszym życiu i oczekiwaniu, co będzie w następnych dniach. Takie oczekiwanie jest najważniejsze. Potem już się dzieje i nie ma odwrotu, a czas biegnie szybko.

Co do miejsca zamieszkania to był to hostel "Polesie". Warunki jak na zdjęciach poniżej. Jedno, co można powiedzieć to to, że było zimno. Ciepła woda była. Trochę trudno wychodzi się spod gorącego prysznica do zimnej łazienki, ale jakoś daliśmy radę.








Pierwszy dzień wyprawy zakończony. Szybko, za szybko.