Translate

czwartek, 30 września 2021

Wyprawa siedemnasta do Czarnobyla - październik 2019 - dzień IV

    Z wioski Orane, gdzie mieszkaliśmy podczas tej jak i poprzedniej wyprawy, do strefy jest bardzo blisko. Jesteśmy w stanie dojechać pięć minut przed otwarciem strefy i wjechać w pierwszej kolejności. Czwartego dnia wyprawy pierwszym punktem programu było odwiedzenie radaru pozahoryzontalnego Duga, a właściwie jego anten odbiorczych. Od pewnego czasu przed bramą wita wszystkich popiersie Lenina. Całkiem podobny.



   Pozahoryzontalny radar  Duga został już doskonale opisany na wielu stronach, powstało o nim wiele filmów. Ja pozwolę sobie pokazać jedynie to, co po tym obiekcie zostało. Byłem tu po raz pierwszy jesienią 2013 roku. Tym razem wybieraliśmy miejsca do ponownego zobaczenia. Oto budynek szkoleniowy.






    Nie zawsze jest czas, żeby wejść na dach Głównego Centrum Dowodzenia. Czasem się udaje. Tym razem też mogliśmy popatrzeć na anteny Dugi z tego punktu widzenia.







    Chodząc po Głównym Centrum Dowodzenia, odkrywaliśmy kolejne zdewastowane pomieszczenia, malunki naścienne. Chciałbym zwrócić uwagę na skutki warunków atmosferycznych. Brak ogrzewania, zamarzająca woda powodują niesamowite szkody w konstrukcjach budynków. 






    Pożegnalne zdjęcie z Leninem. Żegnaliśmy Dugę ze spokojem. Byliśmy, zobaczyliśmy. Wszystko jest OK. To miejsce ma szczególne znaczenie w strefie. Jak już wielokrotnie pisałem, Oko Moskwy było zawsze owiane tajemnicą i powstały na temat tych anten niezliczone teorie spiskowe.

    Droga z Czarnobyl 2 prowadzi do drogi wiodącej w stronę elektrowni i Prypeci. Na skrzyżowaniu umiejscowiono przystanek autobusowy. Wspominałem o nim już kilka razy. Tym razem udało nam się przy nim  zatrzymać. 

    Wszyscy przewodnicy opowiadają historię związaną z tym przystankiem  Miał on świadczyć o tym, że droga, przy której go zbudowano, prowadzi do obozu pionierskiego. 





Uwieczniliśmy się na tym przystanku. Michał uwiecznił mnie na zdjęciu poniżej.


    Stela Prypeć to kultowe miejsce. Każdy chce tu zrobić zdjęcie. Sobie, steli albo selfie. Czasami trudno się dopchać, żeby cokolwiek zrobić. W małej grupie wszystko jest możliwe.



    Po krótkim przystanku przy steli Prypeć pojechaliśmy na stację Janów. W zasadzie nic się nie zmieniło. Staram się w odwiedzanych wcześniej lokacjach zrobić kilka zdjęć, żeby pokazać postępujący upływ czasu, dewastację lub degradację budynków.








    Pociągi stojące na stacji Janów są wyzwaniem. Każdy próbuje na nie wejść, zejść, lub zeskoczyć. Ćwiczenia fizyczne są doskonałe do rozwoju psychofizycznego człowieka. Na zdjęciach powyżej Tomek pokazywał Bartkowi, jak zeskoczyć z wagonu, utrzymując równowagę. Bartek pokazał, jak doskonale potrafi wykonać to ćwiczenie. W strefie należy dbać o kondycję fizyczną, bo do przejścia jest wiele kilometrów dziennie. 

    Stację Janów opuszczaliśmy z uczuciem spełnienia. Byliśmy, sprawdziliśmy. Wszystko OK. Przed nami rozciągała się teraz strefa. Pojechaliśmy drogami, które wyglądają mniej więcej tak jak na zdjęciu poniżej.

    Pierwszą wioską, którą chcieliśmy zobaczyć, była wioska Stare Szepielicze. Przystroiła się na powitanie w jesienne barwy. Droga prowadziła przez mostek, na którym stała metalowa huśtawka. 




Co poniektórzy wykorzystali okazje i pohuśtali się przez chwilę. 











    W wiosce znajduje się chata, w której zatrzymują się stalkerzy. 
   

    Opisuję tę wyprawę w 2021 roku, czyli dwa lata po. Ze smutkiem muszę stwierdzić, że ta chata przestała istnieć. Spłonęła w czasie pożarów strefy w 2020 roku. Jej historię opisał na stronie Licznik Geigera Jacek Domaradzki- uczestnik naszej wyprawy. 

    Zniszczenia w strefie przywodzą na myśl, że Muzeum Etnograficzne w Czarnobylu Rościsława Omeliaszki wykonuje niezwykłą pracę, chcąc uchronić przed zniszczeniem wszystko, co się da. Niestety, chaty są poza zasięgiem.











Jeżdżąc po strefie, zajrzeliśmy na chwilę do wioski Rudki.












    Kolejne lokum stalkerów to chata w wiosce Rzeczyca. Zdjęcia pokazują, jakie zmiany dokonali w chatach stalkerzy. 
















    Ostatnią lokacją czwartego dnia w strefie była znana nam już wcześniej wioska Łubianka. Odwiedziliśmy  chaty, do których łatwo było dojść. Cały dzień wędrówki po strefie dawał się we znaki. 
    








    Powoli robiło się ciemno, a jeszcze z Łubianki do punktu kontrolnego w Dityatkach było kilkanaście kilometrów. 
    Męczący dzień, jak zresztą każdy w strefie. Dopiero wieczorem, siedząc przy kolacji, można podyskutować o tym, co się zobaczyło, a co chciałoby się zobaczyć. Nieubłaganie następował dzień piąty.