Translate

poniedziałek, 20 września 2021

Wyprawa siedemnasta do Czarnobyla - październik 2019 - dzień I

     Jesień w 2019 roku  była przepiękna. Wyprawa w tym czasie zapowiadała się niezwykle interesująco. Uwielbiam jesień w strefie. 

    Ta wyprawa, tak jak i poprzednia, zorganizowana została przez Siergieja Franczuka, który również udostępnił nam noclegi i wyżywienie. Program wyjazdu ustalaliśmy wspólnie, a ze strony uczestników wszelkie rozmowy i uzgodnienia prowadził Tomasz Róg. Program wyjazdu zawierał również przejazd z Kijowa do wioski Orane i po wyprawie przejazd do Kijowa. To ogromne ułatwienie w dojeździe do strefy. Po strefie poruszać się mieliśmy busem. I tak się stało.

    Na wjeździe do strefy, w checkpoincie Dityatki, Michał uwiecznił mnie, jak idę w stronę naszego busa. To jest najpiękniejsza chwila, kiedy czekamy na wjazd do strefy pierwszego dnia wyprawy. Wszystko jest przed nami, plany, marzenia i nadzieja.


    Po przekroczeniu Punktu Kontrolnego w Dityatkach, zmierzamy do strefy poprzez miasto Czarnobyl. W okolicach wioski Zalesie, tuż przed Czarnobylem,  obserwowane są zazwyczaj stada koni Przewalskiego. Udaje się nam je spotkać i tym razem.






    W mieście Czarnobyl uzupełniamy zapasy wody, suchego prowiantu i niezbędnych rzeczy w eksploracji strefy.

    Pierwszym punktem tego dnia jest wioska Starosilia, w której mieszkał nasz znajomy samosieł Wasia. Odwiedzimy go trochę później. Oto jego dom i słynna poniemiecka beczka, która przetrwała do dnia dzisiejszego.

















    Drogi w strefie niosą z sobą wiele zagrożeń. Tym razem zakopaliśmy się w piachu. Udało się wyjechać i nie zatrzymując się po drodze, pojechaliśmy do wioski Usow. Miejscowość położona jest mniej więcej na wysokości Maszewa.
























    Miejscowości tak daleko wysunięte na północ jak Maszewo czy Usow są niezwykle rzadko odwiedzane ze względu na drogi, jakie do nich prowadzą. Jedzie się po zarośniętych, zniszczonych, pełnych dziur drogach około 2 godzin w jedną stronę. Jak widać na zdjęciach, zniszczenia w strefie postępują w zastraszającym tempie. 

    
    W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się na chwilę przy moście nad rzeką Prypeć, którędy jeździ pracownicza kolejka elektryczna ze Sławutycza.
















    Tak jak zapowiedziałem na wstępie, kolejnym punktem programu były odwiedziny u znanego nam już z poprzednich wyjazdów, samosieła Wasilija w wiosce Teremsi nad Dnieprem. Teremsi słynie z położonego niedaleko wraku statku Tallin, który pokazałem w opisie poprzedniej wyprawy.





    Jak widać, Wasilij jest doskonale przygotowany na wizytę gości. Spotkaliśmy tam grupę turystów z Niemiec.




Dzień zakończyliśmy przy barce na rzece Hostrytsya (51°16'32.3 N 30°19'24.1 E). 




    Wyjeżdżaliśmy ze strefy późno. Jesienią wcześnie robi się ciemno, co jest niezwykle atrakcyjne. Wielokrotnie bywałem w strefie po zmroku i zawsze robi to na mnie duże wrażenie.



Wioska Orane widziana nocą. Cisza i spokój. Pierwszy dzień wyprawy był bardzo męczący. Kolacja minęła szybko, bo każdy chciał odpocząć. W tym miejscu muszę powiedzieć, że wyżywienie u Siergieja Franczuka jest fantastyczne. Przygotowaniem posiłków zajmuje się córka Siergieja - Inna Owdijczuk. Gotuje wyśmienicie, a posiłki są obfite i bardzo smaczne. Zarówno podczas poprzedniej jak i tej wyprawy każdego dnia jedliśmy co innego, a wszystko bardzo smakowało. Kolacja, spanie i następny dzień wyprawy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz