Translate

środa, 29 września 2021

Wyprawa siedemnasta do Czarnobyla - październik 2019 - dzień III

     Trzeci dzień wyprawy rozpoczęliśmy od miasta Prypeć. Pomijam wszystkie poranne czynności jak mycie, jedzenie i przekraczanie granic stref. Oto dojechaliśmy do Prypeci. Bus zaparkował na ulicy Nadbrzeżnej w okolicy kawiarni "Prypeć"







    Kiedy jestem w Prypeci i mamy chwilkę, żeby odwiedzić port, przystań i kawiarnię "Prypeć", staram się uwiecznić zmiany, jakie następują w tym miejscu. We wcześniejszych moich postach można znaleźć zdjęcie przystani pokazujące, jak to miejsce wyglądało w październiku 2012 roku. Zamieszczam je tu ponownie:


    Tak przystań wyglądała w październiku 2019 czyli po 7 latach.








 Jesień daje możliwość zobaczenia miejsc w przepięknych kolorach. Obróbka zdjęć pozwala na stworzenie odpowiedniego klimatu. 






    W pewnym momencie zmieniło się światło. Wyszło słońce. Witraże kawiarni "Prypeć" wyglądały przepięknie.










    Książka "O północy w Czarnobylu" została sfotografowana na placu centralnym Prypeci.














    Zdjęcia z dachu pozwalają pokazać miasto Prypeć zatopione w kolorowych drzewach i krzewach. Dopiero z wysokości widać, jak ogromna jest siła natury.




    Chwytak znajdujący się w Prypeci jest zawsze wielką atrakcją dla zwiedzających. Promieniowanie wewnątrz jest bardzo wysokie, co widać po włożeniu dozymetru. Mnie udało się zmierzyć tam kilkadziesiąt uSv/h. Powiadają, że można znaleźć miejsce w tym chwytaku, gdzie jest 300 uSv/h. Przypomnę, że na Ukrainie dopuszczalna dawka to 0,3 uSv/h. Bywają też zapaleńcy, którzy wchodzą do wewnątrz. Być może chcą się popisać swoją odwagą, a może czymś innym?


    Z miejsca, w którym stoi chwytak, jest bardzo blisko do komisariatu milicji. Jeśli jest taka możliwość, to zawsze tam zachodzimy. 



    Idąc od strony ul. Fabryczne,j łatwo wejść do środka poprzez spacerniak aresztu i korytarz otoczony celami do środka.











    Kolejną atrakcją posterunku milicji jest strzelnica położona w piwnicy. Dojście jest tam utrudnione, jest ciemno. Wejście na strzelnicę bez latarki jest raczej niemożliwe.


    Wpadające z boku światło słoneczne pokazuje, że do strzelnicy można dojść z zewnątrz budynku. Nic bardziej mylnego. To wejście jest zaspawane. Chcąc opuścić strzelnicę, należy wrócić tą samą drogą.











    Z posterunku milicji udaliśmy się na bazę transportową ATX 2.



    Do niedawna baza była używana, inaczej mówiąc, wstęp na jej teren był zabroniony. Nie spotkaliśmy nikogo, więc zdecydowaliśmy się wejść na jej teren.






    Na terenie bazy pozostawiono sprzęt biorący udział w likwidacji skutków awarii w CZAES. Te ogromne ciężarówki wykonano na Białorusi, czyli w Białoruskiej Republice Socjalistycznej. To Biełazy. Tutaj można znaleźć informacje na ich temat.






    Oprócz Biełazów na terenie bazy transportowej ATX 2 zgromadzono wiele innych szczątków maszyn. 





    Po zwiedzeniu bazy transportowej przeszliśmy na pobliskie składowisko sprzętu. Byłem tu już wielokrotnie. Wydaje się, że wszystko wygląda tak, jak było.










    Chcąc zobaczyć sosnę, która była fragmentem pomnika sosnowego krzyża blisko Prypeci, musieliśmy pojechać na punkt kontrolny Beniowka. Tam znajomi policjanci umożliwili nam dojazd do kołchozu, gdzie złożono tę sosnę po wycięciu. Jak głosi legenda, nikt nie wie, kto ją wyciął, kto przewiózł i dlaczego tutaj. 






    To, co zostało z sosny, leży w tym miejscu. Drzewo było pokryte płytami z eternitu, które miejscami pospadały, uległy zniszczeniu. Jest taka legenda, że przykrył ją jeden z organizatorów wyjazdów do zony. 





    Bez jakiegokolwiek zabezpieczenia resztki pomnika sosnowego krzyża, który stał w tym miejscu (opisałem to już wcześniej).



    
    Eksperymentalne gospodarstwo rolne, na terenie którego znajduje się teraz sosna, leży w  wiosce Nowe Szepelicze. Gospodarstwo jest zrujnowane jak jemu podobne w całej strefie. Pozostałe budynki i urządzenia ulegają stopniowej degradacji. Przyjdzie czas, że znikną z powierzchni ziemi.

    Powoli zbliżaliśmy się do końca trzeciego dnia wyprawy i pozostały czas chcieliśmy wykorzystać intensywnie. Ze względu na to, że nie musieliśmy się trzymać twardo kolejnych punktów programu, mogliśmy je dowolnie zmieniać w miarę potrzeb, zdecydowaliśmy się więc odwiedzić dźwigi portowe. 


















    Patrząc na dźwig znajdujący się bliżej Prypeci, zauważyłem ptaki, które go obsiadły. O tym, że to kormorany, dowiedziałem się później od kolegi z Facebooka. Myślałem, że to gęsi.



    Przez teleobiektyw było je doskonale widać. Obserwowałem je dłuższą chwilę, robiąc cały czas zdjęcia. Ich obecność w strefie świadczy o tym, że strefa żyje.




W pewnej chwili część z nich poderwała się do lotu. Obserwowałem ich lot nad zalewem Janowskim.





    Przy dźwigach portowych byłem już wielokrotnie, ale za każdym razem udaje się zobaczyć coś nowego. Zauważyłem, że koledzy schodzą wydeptaną ścieżką pod dźwigi. Dopiero widok, jaki zobaczyłem, uświadomił mi, że przecież te dźwigi muszą na czymś stać.



    Czas pobytu w strefie powoli dobiegał końca. Jeszcze tylko na chwilę zajechaliśmy na placyk widokowy przy elektrowni.






    Ostatnim miejscem, jakie zobaczyliśmy tego dnia, był budynek dyrekcji elektrowni. 



Cóż mogę napisać na zakończenie trzeciego dnia? Bliżej jak dalej. Zostały dwa dni. Tylko dwa dni, a czas leci błyskawicznie. Znowu standardowe zakończenie dnia, kolacja, dyskusje i spanie, po czym nastał czwarty dzień wyprawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz