Translate

środa, 29 września 2021

Wyprawa siedemnasta do Czarnobyla - październik 2019 - dzień II

    II dzień wyprawy rozpoczęliśmy od zwiedzania miasta Czarnobyl. Tomasz Róg umówił naszą grupę na zwiedzanie Muzeum Etnograficznego Rościsława Omeliaszki - вулиця Радянська, 51, Чорнобиль, Київська обл. 




    W muzeum znajduje się stale czynna ekspozycja etnograficzna "Pamięć o ojczyźnie" - Постійно діюча етнографічна експозиція "Пам'ять про отчий край".














    Zgromadzono duże ilości przedmiotów pochodzących ze Strefy Wykluczenia. Dokonano dekontaminacji. Istotą gromadzenia przedmiotów ze strefy była ich ochrona przed zapomnieniem, zniszczeniem i dewastacją. Przedmioty codziennego użytku Poleszuków zostały uratowane, czego nie można powiedzieć o chatach, które przez lata niszczały, ulegały warunkom atmosferycznym. Ostatnie pożary w strefie spustoszyły wiele wiosek. Nie ma już wielu chat, w których byłem. To smutne.






    Przedmioty, które nie znalazły miejsca w salach ekspozycyjnych, umieszczono w licznych salach magazynowych. Pracownik obsługujący naszą grupę z ramienia muzeum pokazał nam wszystkie magazyny.







    Wielokrotnie przechodziłem obok tego budynku i nie wiedziałem, że tam jest muzeum. Byliśmy bardzo wdzięczni Tomkowi za możliwość zwiedzenia tak interesującej placówki. Jest to niezwykle cenna inicjatywa. Strefa pustoszeje, wszystko ulega degradacji, niszczeje. Wszystko było rozkradane przez "maruderów" i to co zostało, pozornie bez wartości, warto zachować. Ewakuowani mieszkańcy strefy, najbardziej poszkodowani, zostawili cały swój dobytek. Wszystko. Czy ktoś z nas może to sobie wyobrazić? Co zabrać z domu w ciągu kilku godzin? Co jest najcenniejsze? 

    Przed Muzeum Gwiazdy "Piołun" znajduje się kompleks muzealny Gwiazda "Piołun". Za betonową makietą strefy wykluczenia stoi posąg anioła. Wielokrotnie go już opisywałem. Teraz zamieszczam kilka zdjęć.




    Ulica Sowiecka, wzdłuż której rozciąga się Aleja Miejscowości Wysiedlonych, prowadzi do Memoriału Sławy. Na samym początku znajduje się pomnik w postaci armaty. Pomnik poświęcony jest żołnierzom  z Czarnobyla - wyzwolicielom. Uwieczniono ich trud w walce z faszystowskimi najeźdźcami.





    Memoriał ten poświęcony jest wszystkim bohaterom: żołnierzom, likwidatorom skutków awarii w CZAES. 





    To pomnik poświęcony dziewczynie, która za pomoc partyzantom została zabita przez Niemców w 1943 roku. Miała 19 lat. Nazywała się Pasza Osidacz - Osidacz Paraska Mikołajewna Паша Осідач-Осідач Параска Миколаївна. 




    Opuszczając Memoriał Sławy, weszliśmy na chwilę do budynków w okolicy dawnego klasztoru dominikańskiego. Przeprowadzane są tam również wykopki archeologiczne. 




    Maski przeciwgazowe porozrzucane są po całej strefie. Zapewne nigdy nie zostały użyte, bo przeprowadzona ewakuacja nie pozwalała raczej na użycie tego rodzaju sprzętu ochrony górnych dróg oddechowych.




    Po raz pierwszy udało mi się zobaczyć w Czarnobylu niezwykle interesujący budynek, który zawsze był omijany przez wszystkie grupy. Znajduje się blisko cerkwi św. Eliasza i jest to jeden z wielu miejscowych zabytków. To budynek dawnej szkoły obecnie wykorzystywany jako Państwowy ośrodek naukowy ochrony dziedzictwa kulturowego skutków katastrof spowodowanych przez człowieka. Obok budynku niedawno powstał Ohel. Na zdjęciu powyżej widoczny jako dobudówka z czerwonej cegły. Czarnobyl przez lata był ośrodkiem chasydyzmu w carskiej Rosji i siedzibą cadyków Twerskich. Bardzo dokładnie opisał to Tomasz Róg na swojej stronie - Licznik Geigera.





Cerkiew św. Eliasza w Czarnobylu pokazywałem już wielokrotnie. Tym razem zdecydowałem się zamieścić chociaż jedno zdjęcie, żeby przypomnieć piękno tej świątyni.

    Jadąc w stronę Prypeci i Czarnobylskiej Elektrowni Atomowej, przekracza się granicę strefy Bezwarunkowego Wysiedlenia tzw. "dziesiątkę" w punkcie kontrolnym Lelev. Tuż za punktem kontrolnym, po prawej znajduje się wioska Lelev. Nigdy tam nie byliśmy, dlatego warto było ją zobaczyć.

    Dojście do wioski jest dokładnie takie samo jak do innych wiosek- poprzez zarośla, gęste trawy i bezdroża. Gdzieniegdzie można zauważyć coś, co mogło być drogą. 





    Budynki, tak jak w każdej miejscowości, poukrywane są w zaroślach, wśród drzew. Nierzadko drzewa rosną w środku ruin zabudowań. Oto sklep wiejski pochłaniany przez roślinność.

    Poniższe zdjęcie przedstawia szkołę. Jej stan na zewnątrz jest podobny do wszystkich budynków w strefie. 


        Wnętrze szkoły ukazuje zniszczenia dokonane przez przyrodę jak również ludzi. Po wielu latach odwiedzania strefy takie zniszczenia nie robią już wrażenia jak za pierwszym razem. Zawsze jednak powstaje pytanie - dlaczego?



    Nasz przewodnik Siergiej pokazuje, jak za czasów jego młodości pionierzy musieli salutować w sposób pokazany na zdjęciu. 




    W tej szkole, jak również w wielu innych budynkach, ukradziono kaloryfery, które zapewne sprzedano. Być może na złom.





    Zniszczenia klas i ich wyposażenia są ogromne. Nie wiem, po co dokonano takich dewastacji. Czym kierowali się ludzie, dokonując takich zniszczeń?














    Po wyjściu ze szkoły skierowaliśmy się w kierunku rzeki. Pokonanie niewielkiej odległości w strefie zajmuje czasami dużo czasu. Pamiętam, że i tym razem trudno było brodzić w grubej warstwie liści, obchodzić gałęzie zagradzające drogę.

    Nad rzeką znaleźliśmy łódkę z wyrastającym drzewem. Duża ilość drzew zasłaniała słońce. Zdjęcia wyszły ciemne, z wieloma cieniami.





    Po opuszczeniu wioski Lelew skierowaliśmy się w kierunku pozostałości po dywizjonie rakiet S-75M Wołchow - ЗРК "Волхов". Tutaj link do Google Map. Tutaj link do opisu rakiet S-75M.



    Po drodze przez las obserwowaliśmy wiele śladów bytności człowieka w tym miejscu. Porozrzucane gąsienice wozów gąsienicowych byłyby łakomym kąskiem, gdyby można je było wywieźć. Niestety, brak dojazdu uniemożliwia zabranie ich z lasu. Myślę, że tylko do czasu. Kiedyś na pewno znikną.






    Przechodząc obok porozrzucanych resztek sprzętu wojskowego, w końcu docieramy do dywizjonu Wołchow. Widać ogromne metalowe drzwi. Pagórkowaty teren  doskonale ukrywa wszystkie konstrukcje ziemne schronu.



    Wnętrze ukrytego pod ziemią schronu rakiet S-75 M to duże pomieszczenie z niewielkim korytarzem prowadzącym na jego drugą stronę. Opuszczony, nie robi wcale wrażenia. Przez wiele lat chciałem zwiedzić to miejsce, jednakowoż nigdy się nie udawało. Tym razem było inaczej. Udało się. Czy byłem rozczarowany? Nie, zupełnie nie. Mogłem zobaczyć kolejny element strefy. 


    Spędziliśmy jakiś czas w schronie odpoczywając po trudach przedzierania się przez las. Kolejnym punktem naszej eksploracji były położone nieopodal koszary i sztab.


    Podobnie jak we wszystkich budynkach wojskowych, tak i w tym kompleksie pełno agitacyjno-patriotycznych (w rozumieniu ZSRR) malunków. 



 Tak wygląda droga przez las, którą pokonywaliśmy, idąc do schronu i z powrotem. Poruszanie się po strefie to nie wycieczka, to uciążliwy, męczący marsz z wieloma przeszkodami. Zdarza się, że ktoś przyjeżdża do strefy bez przygotowania. Tak było w roku 2018, kiedy to jeden z uczestników ekspedycji przyjechał w trampkach i tylko dzięki uprzejmości strażaków, którzy pożyczyli mu buty, na prośbę przewodników, mógł bezpiecznie poruszać się po strefie. 

    W strefie, o czym pisałem już wielokrotnie, dobrze jest mieć buty wojskowe, trekkingowe lub robocze. Buty muszą chronić stopy przed urazami mechanicznymi jak też i promieniowaniem alfa i beta. Do tego długie spodnie, długie rękawy. Należy jak najmniej ciała odsłaniać. 

    Kiedy słońce chyli się ku zachodowi, to już czas myśleć o opuszczeniu strefy. Kierując się na punkt kontrolny Dityatki, zajechaliśmy na chwilę do kołchozu Czerewacz, gdzie znajduje się pożarnicza wieża obserwacyjna. W Google Map wygląda to tak.






    Kontrola dozymetryczna w punkcie kontrolnym Dityatki jest obowiązkowa. Każdy opuszczający zonę musi się jej poddać. 






Dwa sklepiki przed punktem kontrolnym Dityatki zapewniają turystom liczne atrakcje. Można zaopatrzyć się w przeróżne przedmioty jak kubki, maski przeciwgazowe, etc. 

    Jak widać, zapadał już zmrok, po przyjeździe do punktu kontrolnego Dityatki było już ciemno. Koniec drugiego dnia pięciodniowej wyprawy nie przynosi jeszcze smutku a ogromną radość, że oto zobaczyłem znowu wiele miejsc, które do tej pory były niedostępne. 
    Koniec dnia jest zawsze taki sam, kolacja, wieczorne rozmowy i spanie. Potem jest kolejny dzień. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz