Dzień drugi wyprawy przyniósł wiele nowych doświadczeń. Zaczęliśmy standardowo od śniadania w "Dziesiątce". Po śniadaniu pojechaliśmy na drugą stronę Prypeci w kierunku wioski Krasno.
Droga do wioski Krasno wiedzie przez tory elektriczki ze Sławutycza. Na torach położyliśmy monety na pamiątkę. Czekaliśmy na pociąg. Oto nadjechał.
Z przejazdu elektriczki metodą poklatkową zrobiłem krótki film. Mogłem go oczywiście nagrać, ale tak wydało mi się bardziej ciekawie.
Tuż przy torach, po prawej stronie drogi, zobaczyliśmy ciekawy lasek brzozowy z oryginalną brzozą.
Wioska Krasno posiada dobrze zachowaną cerkiew, którą już kilka razy pokazałem. Za każdym razem jest niezwykle interesująca.
Z boku cerkwi jest wejście na dzwonnicę. Skorzystaliśmy chętnie z możliwości wejścia. Niestety, nie udało mi się wejść na górę, było stromo i ciasno. Wszedłem do połowy. Może następnym razem się uda?
Tuż za cerkwią jest szkoła, o czym do tej pory nie wiedziałem. Tak więc za każdym razem odkrywam coś nowego w miejscach, które już wiele razy odwiedzałem.
Za cerkwią jest droga, która zaprowadziła nas na cmentarz.
Po drodze obserwowaliśmy walkę ptaków. W ciszy strefy krzyki zwierząt są niesamowite.
Cmentarz leży na wzniesieniu. Przed bramą samotne groby.
Ciekawostka, na cmentarzu, na drzewach porozwieszano barcie.
Wróciliśmy do cerkwi, gdzie stał nasz samochód i udaliśmy się w dalszą drogę do wioski Maszewo.
Tuż przed szkołą średnią znajduje się pomnik poświęcony ofiarom Wojny Ojczyźnianej. Szkoła jest w niezłym stanie, w miarę dobrze zachowana. Pokazałem już ją kilka razy. Warto jednak spojrzeć ponownie.
Jak widać, czas się zatrzymał w tym miejscu, jak zresztą w każdym miejscu strefy. Lenin jest wszędzie.
W pobliżu szkoły jest wiele budynków, które odwiedziliśmy.
Wśród wielu, zrujnowanych, walących się zabudowań ciekawość wzbudził ten budynek. To zapewne był młyn.
A to ciekawe znalezisko - legitymacje. Udało mi się odczytać jako - орофсоюзы школа коммунизма, czyli chyba legitymacje związków zawodowych.
Naprzeciwko szkoły stoi szereg sześciu budynków, za którymi znajdują się małe budyneczki. Wygląda to na mieszkania pracowników kołchozu. A małe budynki to coś w rodzaju składzików.
Trudno odgadnąć przeznaczenie tych składzików, zwłaszcza że pośrodku mają coś w rodzaju piwnicy.
Promieniowanie przekracza trzykrotnie normy ukraińskie.
W Maszewie znajduje się też siedziba partii, a w zasadzie to, co po niej zostało.
Nigdy nie ma czasu na dokładne zwiedzenia jakieś lokacji. Tym razem było inaczej, mieliśmy dużo czasu i udało się zobaczyć nawet kołchoz w Maszewie.
Dzień drugi wyprawy przyniósł wiele ciekawych doświadczeń, zobaczyliśmy w miejscach odwiedzanych, wiele nowych, ciekawych rzeczy. Uważam, że był to bardzo udany dzień. Powrót do Czarnobyla i kolacja, a potem... Potem wieczór pełen wrażeń. Wspominanie poprzednich wyjazdów, rozgrzewanie się wspaniałymi ukraińskimi koniakami, bo w hostelu nic się nie zmieniło. Było zimno. Potem krótki sen i dzień trzeci. Krótka refleksja, że to będzie połowa wyjazdu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz