W niedzielę zostało nam trochę czasu do odjazdu autokaru, który miał przyjechać z grupą czterodniową. Pojechaliśmy metrem do Narodowego Muzeum "Czarnobyl". Tam spotkaliśmy się ze wspaniałą Panią Dyrektor do spraw naukowych - Anną Korolewską. O jej zaangażowaniu w utrzymanie pamięci o likwidatorach, ich poświęceniu, o samej awarii już pisałem wcześniej.
Majdan, Kreszczatik i znowu "Katiusza"
W zeszłym roku ten sam kozak wybijał także monety ze znakami zodiaku.
Powrót do hotelu jest zawsze smutny. Bo to już koniec. Nie ma już nic. Skończyło się. Powrót do Polski. Czekanie na następny wyjazd.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz