Translate

niedziela, 18 października 2015

Wyprawa jedenasta do Czarnobyla - kwiecień 2015 - Dzień 1

Pierwszy dzień w strefie jest zawsze ekscytujący. Z jednej strony widziałem już dość dużo, ale zawsze pozostaje niedosyt i oczekiwanie czegoś nowego. Tak stało się i tym razem. 
Po przyjeździe "elektriczką" ze Sławutycza do stacji Semihody podstawionym autokarem pojechaliśmy do strefy. Jak zwykle robiłem dużo zdjęć przez okno autokaru. Okna są zawsze brudne i trudno coś dobrego zrobić, jednak te zdjęcia mają dla mnie urok i chętnie dzielę się nimi. 






Przejazd do Czarnobyla odbywa się zawsze tą samą drogą, bo innej nie ma. Przejeżdżamy przy nieukończonych blokach 5 i 6. 

Pierwszym punktem na tej drodze właśnie jest wioska Kopacze. W wiosce pozostało jedynie przedszkole i pomnik Bohatera. 



Opisywałem już to miejsce wielokrotnie.

W tym roku pojawił się nowy punkt w strefie, który warto obejrzeć. Jest to Ośrodek wypoczynkowy "Izumrudnoje"

























Ośrodek jest bardzo ładnie położony w środku lasu w pobliżu Jeziora Czarnobylskiego. Mówiąc szczerze, położenie to pokazuje przewrotność władzy sowieckiej. Odpoczywaj sobie obywatelu, odpoczywaj. Jak będziesz potrzebny, to wrócisz natychmiast, bo masz blisko.

Jeździliśmy autokarem o niepowtarzalnej estetyce. Każdy kierowca dba o powierzoną mu maszynę, kierując się gustem przyozdabia wnętrze. Nie mówię, że to źle, wprost przeciwnie. Świadczy to o zaangażowaniu w swoją pracę. Efekty są jednak bardzo różne i różnie mogą być oceniane przez użytkowników.



W Czarnobylu, tuż przy wjeździe do miasta na ulicy Kirowa, znajduje się wystawa  sprzętu biorącego udział w likwidacji skutków awarii w Czarnobylskiej Elektrowni Atomowej.
Oto kilka zdjęć z tego miejsca.








Miasto Czarnobyl. Niby nic wielkiego, a jednak urzeka. Dla mnie Czarnobyl ma ogromną wartość sentymentalną. Mieszkałem w kilku hotelach w tym mieście. Chodziłem nocą na cmentarz, rankiem na spacer. Robiłem tu zakupy. 
Moim ulubionym sklepem w Czarnobylu jest sklep "Polesie".



I tutaj widać również, że ktoś dba o ten sklep. Poprawiono elewację. Wnętrze pozostało bez zmian.

W punkcie centralnym Czarnobyla jest Kompleks Muzealny "Gwiazda Piołun". Opisywałem go już wiele razy. Teraz takie wiosenne spojrzenie.

  













Pariszew to wioska niedaleko Czarnobyla. Mieszkają tam "samosieły". Między innymi Maria i Iwan Semeniukowie. Byłem u nich już wcześniej. Tym bardziej chciałem ich odwiedzić i zobaczyć, co się zmieniło.
















Wszystko po staremu. Brama została obita blachą, a reszta bez zmian.

Mieliśmy trochę czasu na penetrację wioski. Robi naprawdę niesamowite wrażenie.




















W wiosce tuż obok gospodarstwa Semeniuków odkryliśmy budynek, w którym leżały protezy kończyn. Czy to był punkt naprawy, wytwarzania protez? Kto to wie?









W Pariszewie znajduje się straż pożarna. Kilka zdjęć z tego miejsca.













Przy wyjeździe z Pariszewa znajduje się cmentarz. Byliśmy tam jesienią 2014 r. Teraz też wstąpiliśmy na chwilę.










Program wyprawy ma wiele punktów. Największym naszym wrogiem jest czas. Musimy w pośpiechu zwiedzać miejsca, bo czekają następne. Następnym punktem był obiad, a potem  5 i 6 blok Czarnobylskiej Elektrowni Atomowej.




Przejazd z Pariszewa do Elektrowni. Droga prowadzi przez most na rzece Prypeć. Tuż za mostem doskonale widoczne są statki w Czarnobylu. Lub to, co z nich zostało.

Obiad w stołówce pracowniczej w Elektrowni. Jednym smakuje, innym nie smakuje. 





Po obiedzie szybki przejazd do bloku 5 i 6 Czarnobylskiej Elektrowni Atomowej.










Wejście pod blok reaktora 5. Sebastian właśnie schodzi. Ten dwuteownik, po którym schodzi Sebastian, to jedyna droga wejścia i zejścia. Pod spodem jest przepaść. Na tym dwuteowniku porwałem moje wspaniałe Batesy. Żal.





Eksploracja grupowa bloku 5 i 6.














Marek Rabiński i Sebastian Marciak wchodzili na wszystkie możliwe schody i konstrukcje.
































Sebastian ma niespożytą energię. Wchodził wszędzie, gdzie się tylko da.











W strefie jest wiele przerażających i niebezpiecznych miejsc. Jednym z najbardziej niebezpiecznych jest właśnie blok 5 i 6. Wchodzenie tam bez latarki, bez zachowania szczególnej ostrożności, jest niemożliwe. Wszędzie są dziury przynajmniej na 20 metrów. Chodzenie w takich warunkach to balansowanie na linie. Trzeba przyznać, że grupa zachowała się godnie, nikomu nic się nie stało.

Kolejny punkt programu to słynne "Oko Moskwy", czyli Czarnobyl 2, a tak naprawdę to anteny odbiorcze pozahoryzontalnego radaru Duga.















Jaj już mówiłem, Marek Rabiński i Sebastian Marciak to niespożyta energia. Podjęli próbę wejścia na antenę. Udało się im wejść na któryś poziom. Nie do końca. Ja nie podjąłem wyzwania, bo przyznam szczerze, że nie czuję się na siłach. Wszedłem kiedyś na pierwszy poziom i to już niestety szczyt moich możliwości. Wchodzenie na Dugę jest o tyle trudne, że cały czas pracują ręce. Do pokonania jest 140 metrów. 














Spod anteny poszliśmy w kierunku miasteczka.



Oto jeszcze jesienią ubiegłego roku kotłownia była w stanie nienaruszonym. Dzisiaj to już historia. To wygląda na planowe demontowanie instalacji. Odzyskiwanie złomu. Prawdopodobnie robią to ekipy, które uzyskały na to pozwolenie od rządu.




















Droga przez miasteczko wiedzie przy pierwszym budynku ze złamaną sosną.











Na Wikimapii można prześledzić na zdjęciach drogę wewnątrz miasteczka. Po minięciu akademika skręcamy w prawo. Droga, którą zobaczymy, jeszcze trzy lata temu była normalną asfaltową ulicą. Asfalt zerwano, resztę zrobi przyroda. 




Oto hotel w miasteczku, a właściwie to, co z niego zostało.









Znaczącym miejscem w miasteczku był Klub Radiocentrum Łączności Dalekosiężnej.











Ta sala tonie w mroku. Wielu zabiegów trzeba było, aby pokazać jej kształt.




















Kolejne budynki pokazują niesamowite zniszczenia.









Tutaj zrobiono składowisko części i podzespołów elektronicznych.














Zostało jeszcze trochę czasu, więc poszliśmy w stronę budynków ozdobionych propagandowymi rysunkami i napisami.









I tutaj Sebastian odkrył schron ПРУ, czyli schron antyradiacyjny, tak bym to przetłumaczył.

























I czas powoli się kończył. Pożegnanie z Czarnobyl-2 i przejazd do Elektrowni.



To jest słynny przystanek, o którym pisałem wcześniej. Powtórzę -  na tym przystanku leżały zabawki, a  napis wskazywał drogę do obozu pionierskiego... Taki kamuflaż.
Przejazd do Elektrowni na kolację. Trochę zdjęć przez szybę...













Nasza stołówka.



Pożegnanie ze strefą i przejazd do Sławutycza kolejką elektryczną. Zawsze po takim ciężkim dniu pozostaje niedosyt. Jeszcze chciałoby się zobaczyć więcej i więcej.  A tu już wieczór i trzeba iść spać, bo rano jest nowy dzień.

2 komentarze:

  1. Andrzej - jak zwykle przynosisz z Prypeci garść emocji i wspaniałe zdjęcia. ja również mam niewiedzić czemu, ogromny sentyment do tych miejsc. Wśród twoich zdjęć są i takie, które nadają się świetnie by opublikować je na portalu fotograficznym lub na jakiejś społeczności fotograficznej na Google Plus! Bardzo dziękuję, że "zabrałeś" mnie do tych miejsc jeszcze raz. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję. To wspaniałe miejsce. Właśnie wróciłem z dwunastej wyprawy, a tu jedenasta nieopisana. Staram się jak mogę. Niebawem skończę jedenastą. Chciałbym też w tym roku skończyć opisywanie dwunastej bo też była niezwykła. Właśnie przeglądam zdjęcia. Co do zdjęć to wielkie dzięki za miłe słowa. Nie jestem fotografem ale amatorem. Robię zdjęcia co prawda od 40 lat ale to o niczym nie świadczy. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń