Translate

niedziela, 3 października 2021

Wyprawa siedemnasta do Czarnobyla - październik 2019 - dzień V

    W ostatnim dniu wyprawy mieliśmy tylko jeden punkt - zwiedzanie Czarnobylskiej Elektrowni Atomowej. Do tego momentu chcemy wykorzystać czas przebywania w strefie. Rozpoczęliśmy ten dzień od zwiedzania składowiska sprzętu używanego podczas likwidacji skutków awarii w Czarnobylskiej AEC w wiosce Rosocha, która leży kilkanaście kilometrów od wioski Orane.

    Składowisko Rosocha słynęło ze zdjęć helikopterów ustawionych jeden obok drugiego. Tego już nie ma, zostały dwa miejsca składowania  sprzętu położone po lewej i prawej stronie drogi prowadzącej do wioski.

    To miejsce znajdujące się po lewej stronie drogi. Resztki pojazdów leżą wśród zarośli. 









    Droga prowadzi do miejsca, w którym spoczywają resztki transportera PTS-2. 



    Transporter PTS-2 został bardzo dobrze opisany przez Jacka Domaradzkiego na stronie Licznik Geigera






    Lewa strona składowiska to zarośla, które pochłaniają złożony tam sprzęt. Prawa strona to duży plac, na którym leżą części maszyn, pojazdów.












    Przejazd do CZAES. Rozpoczął się emocjonujący czas zwiedzania elektrowni. Rozpoczęliśmy od Centrum Turystycznego, w którym po raz kolejny zostaliśmy poinformowania o przebiegu awarii, likwidacji jej skutków, jak również o sposobie zabezpieczenia istniejącego sarkofagu za pomocą Arki.



    Zwiedzanie elektrowni rozpoczyna się w budynku dyrekcji. Każdy zwiedzający poddawany jest kontroli.  Przechodząc przez bramki, należy opróżnić kieszenie,  pokazać, co się wnosi. Dokładnie tak samo jak na lotnisku. Przy wyjściu następuje identyczna kontrola. W budynku dyrekcji, na klatce schodowej, znajdują się piękne witraże pokazujące potęgę ZSRR.



    Tym razem zwiedzanie elektrowni odbyło się po całkowitym przebraniu. Musieliśmy się rozebrać do bielizny, zdjąć nawet skarpetki. Każdy otrzymał komplet odzieży i buty. Wymienię te części garderoby, bo jest to niezwykle interesujące. Mężczyźni dostali kalesony, spodnie, koszulę, bluzę, skarpety, buty, czapkę i kask. Każdy dostał też maseczkę przeciwpyłową i dozymetr. Co otrzymały kobiety, to trudno powiedzieć, ale na zewnątrz wyglądały dokładnie jak mężczyźni.



    Zwiedzanie rozpoczęliśmy od sterowni Rozdzielni. Jest to jedyny element elektrowni, który pracuje cały czas. 






    Po raz pierwszy miałem możliwość obejrzenia komputera SKALA, który działał w CZAES do 1995 r. Jest to konstrukcja z lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Tego typu systemy miały pamięć ferrytową i taśmową. Nie będę się zagłębiał w szczegóły, ale to odległa historia.














    Po obejrzeniu komputera udostępniono nam zwiedzanie sterowni bloku III. Po raz kolejny mieliśmy możliwość zetknąć się z techniką ZSRR. Dzisiaj to niesamowite zabytki. Dawniej szczyt możliwości technicznych.
















    Zwiedzanie elektrowni odbywało się w sobotę. Większość pomieszczeń była zamknięta, było ciemno na korytarzach. Jak się dowiedzieliśmy później, zlikwidowano możliwość zwiedzania elektrowni w sobotę.






    Droga na płytę reaktora III prowadzi obok nowego pomnika Walerija Ilicza Chodimczuka. Jego historia jest bardzo znana, ale dla przypomnienia powiem, że to jedyny pracownik elektrowni, którego ciała nie odnaleziono po awarii w 1986 r.




    Te pompy bloku III pokazywałem już kilkakrotnie. To gigantyczne konstrukcje. Zawsze robią na mnie ogromne wrażenie. 


    Po raz pierwszy w życiu dane mi było stanąć na płycie reaktora III, który został wyłączony jako ostatni w 2000 r. Dla przypomnienia blok II wyłączono w 1991 r., blok I w 1996 r.



    Hala reaktora ma bardzo słabe oświetlenie. To widać po jakości zdjęć, jakie tam wykonałem. Pokazują one jednak wielkość reaktora i wielkość hali. Nie spodziewałem się, że jest to ogromna konstrukcja.



    Chodzenie po płycie reaktora jest dosyć niebezpieczne. Gdzieniegdzie są dziury z wystającymi prętami. Wpadnięcie do dziury jest bardzo nieprzyjemne. 







    To jest ważna maszyna, której przeznaczeniem było usuwanie prętów paliwowych z odpowiednich gniazd, a następnie wkładanie nowych. Cały proces przebiegał bez potrzeby wyłączania reaktora. 




    Bardzo trudno jest ocenić wielkość hali po zdjęciach, ale kiedy stoi się pośrodku, czuje się ogrom tej budowli. To naprawdę robi ogromne wrażenie.
















    Wejście na płytę reaktora było dla mnie, i myślę, że dla całej naszej grupy, ogromnym przeżyciem. Wielokrotnie odwiedzałem elektrownię, wcześniej nikt nawet nie myślał, że to będzie możliwe. Tym razem udało się - oczywiście takie wejście było płatne. W tej chwili wszystko ma swoją cenę. Nie żal było wydać kilkaset złotych na taką eksplorację elektrowni. Jak już wspomniałem wcześniej, w sobotę mniejsza załoga obsługiwała elektrownię, stąd też wiele pomieszczeń było zamkniętych. Przewodnik powiedział nam, że niemożliwe jest wejście do sterowni bloku IV, bo jest zamknięta. 
    Nie wiem, w jaki sposób, ale udało nam się przekonać przewodnika, że my za to zapłaciliśmy, że musimy wejść do tej sterowni. Poszedł gdzieś, dzwonił do kogoś i udało się. Weszliśmy.  Opisuję to w tej chwili bez emocji, jednakowoż w tamtej chwili emocji było dużo. 
    Nasz przewodnik po raz pierwszy oprowadzał grupy zwiedzających po elektrowni i po raz pierwszy zetknął się z Polakami. Zapewne zapamięta naszą grupę do końca życia.

    Sterownia bloku IV ogołocona ze wszystkich elementów sterowania wygląda przygnębiająco. Bardzo słabe oświetlenie odbiło się na jakości zdjęć. Zamieszczam je tylko dlatego, że są to zdjęcia sterowni bloku IV. Przy następnej okazji postaram się zrobić lepsze.















    Po wyjściu z elektrowni musieliśmy zaczekać na przyjazd naszego busa. Zdążyłem sfotografować pomnik Prometeusza z Prypeci, Memoriał i mural na budynku elektrowni.







    Po przyjeździe busa nasz przewodnik zaproponował nam przejazd do Prypeci, bo mieliśmy jeszcze trochę czasu na przebywanie w zonie. Poszliśmy się pożegnać z zakładem "Jupiter".








































    I tak, po pięciu dniach, nastąpił nieoczekiwanie koniec jesiennej wyprawy. Zawsze, kiedy kończy się wyprawa, radość zastępuje smutek, bo oto skończyło się. Było wspaniale, ale to już na prawdę koniec.     Został tylko powrót do Orane, kolacja, panelowe dyskusje na tematy związane z obiektami zwiedzonymi jak i tymi, które chciałoby się zobaczyć. Rano wyjazd do Kijowa, potem do Polski. Koniec.

    W 2020 roku pierwotnie planowaliśmy wyjazd wiosenny. Pandemia pokrzyżowała nam plany. Zmieniliśmy więc nasze plany na wyjazd jesienny. Też się nie udało. Dopiero rok 2021 przyniósł możliwość wyjazdu do strefy. I tak się stało. 
    Pojechaliśmy na wyprawę w sierpniu. Latem wyjazd do strefy jest bardzo trudny, bo jest bardzo gorąco jak również roślinność zasłania widok budynków. 
    O wyjeździe sierpniowym opowiem w następnym odcinku.

    




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz