Translate

środa, 6 stycznia 2021

Wyprawa szesnasta do Czarnobyla - czerwiec 2019 - przejazd do wioski Orane i I dzień wyprawy

     Jest styczeń 2021 roku. Za nami 2020 rok bez wyjazdu do strefy. Rok pandemii, strachu i śmierci. Rok 2021 rokiem nadziei. Przez cały 2020 rok nie mogłem zmusić się do opisania wypraw z roku 2019, a były to jedne z najlepszych. 

    W czerwcu 2019 roku zorganizowaliśmy wyprawę do Siergieja Franczuka, który opracował jej program i zatwierdził w Dyrekcji strefy. Wyprawę zorganizował Tomek. Tak jak poprzednio, wszystko było zapięte na ostatni guzik. Mieliśmy dotrzeć do Kijowa, skąd miał nas zabrać kierowca Franczuka. Tak też się stało.

    Ja i Marek Rabiński dotarliśmy do Kijowa autobusem firmy Ecolines, na dworzec Выдубичи. 




    Z dworca  Выдубичи pojechaliśmy metrem na dworzec kolejowy Залізничний вокзал i przeszliśmy na  Вокзал Південний. Bagaże zostawiliśmy w skrytkach.


    Potem pojechaliśmy metrem na Kreszczatik, żeby zjeść, wypić koniak i kupić hrywny. Pospacerować i powspominać. Kreszczatik w niedzielę jest zamknięty dla ruchu kołowego. Można swobodnie iść całą szerokością ulicy.



    Pokazuję metro Kijowskie, bo jest fascynujące. Niekończące się ruchome schody, tłumy mieszkańców. Metro jest najszybszym środkiem transportu w Kijowie. 





    Po eskapadzie na Kreszczatik pojechaliśmy na dworzec i zasiedliśmy w Katiuszy  Tomek, Michał i Paweł przylecieli samolotami. Zjedliśmy, wypiliśmy. Zjawił się Leonid, który miał nas zawieźć do wioski Orane do Siergieja Franczuka. Tak też się stało.





        Warunki mieszkania były dość dobre. Wszystko, co trzeba. 


        Tuż za naszym miejscem zakwaterowania jest sklep spożywczy, bardzo dobrze zaopatrzony. Bardzo sympatyczne Panie obsługiwały nas z uśmiechem.




    Jak widać, piwo jest tu ulubionym napojem mieszkańców, zważywszy na liczbę keg podłączonych do nalewaka.



    Naprzeciwko sklepu gospodarstwo, przed którym znajdują się dwie ławeczki zajmowane zazwyczaj przez kobiety. Czasami siedział z nimi дед Иван.



    Po tej samej stronie co wyżej wspomniana ławeczka znajduje się biblioteka wiejska, w której podobno bywają też dyskoteki.


    Pierwszy dzień wyprawy rozpoczął się od śniadania. Posiłki jadaliśmy w gospodarstwie Siergieja Franczuka. Przygotowywała je jego córka. Wszystko bardzo nam smakowało. 

    I dzień wyprawy, tak jak i kolejne, zaczął się od wjazdu do strefy przez КПП Дитятки. Mieszkanie tak blisko wjazdu do strefy owocuje brakiem kolejki w czasie, kiedy tam przyjeżdżamy. Autokary z Kijowa jeszcze nie dojechały i możemy w krótkim czasie być już głęboko w strefie.



    Zazwyczaj zatrzymujemy się w Czarnobylu przy sklepie "Polesie", żeby uzupełnić zapas wody, prowiantu i kupić napoje, pamiątki. Bardzo lubię ten sklep. Ma swój klimat i niezwykle sympatyczną obsługę. Można płacić gotówką i kartą. Pełna wygoda. Zaopatrzenie naprawdę robi wrażenie. Oprócz artykułów spożywczych można kupić pamiątki.



    Początek zwiedzania. Pochodnia. Na zakręcie starej drogi prypeckiej stoi symbol Elektrowni, tzw. Pochodnia. Poziom promieniowania wskazuje, że nie jest to bezpieczne miejsce. Zaiste, tu się zaczyna "Zrudziały Las".


     Stacja Janów. Wielokrotnie już ją pokazywałem, ale tym razem poszliśmy w kierunku przeciwnym do elektrowni (czyli w kierunku Owrucza) i po lewej stronie mogliśmy zobaczyć składowisko porzuconych wagonów i lokomotyw. Podobne składowisko po tej samej stronie torów pokazywałem już wcześniej.























    Po odwiedzeniu stacji Janów udaliśmy się na komisariat Policji Beniówka, żeby odwiedzić zaprzyjaźnionych policjantów. 




    Z posterunku  Beniówka pojechaliśmy do wioski Koszarówka, której mapy Google nie pokazują. Można ją znaleźć na mapach Wikimapii - Koszarówka. W tej wiosce zwiedziliśmy ruiny dawnej fabryki konserw i przetworów.





































    Po powrocie na rozstaje dróg, gdzie umiejscowiono posterunek Beniówka, pojechaliśmy do miejsca, w którym przechowywany jest pomnik sosnowego krzyża. Opisałem to miejsce już wcześniej. 






























    Z miejsca przechowywania sosny jest już bardzo blisko do siedliska деда Савы, któremu zrobiłem zdjęcie w październiku 2011 roku. Szedł z kobietą, być może żoną, w kierunku Prypeci po ulicy Lesi Ukrainki





























    Wracając od деда Савы, zajechaliśmy do wioski Nowe Szepelicze. Odwiedziliśmy cerkiew przerobioną na dom kultury.



















    Po eksploracji północnej części strefy, udając się na południe do wioski Orane, odwiedziliśmy opuszczone gospodarstwo w Czarnobylu, gdzie spodziewaliśmy się spotkać stado koni Przewalskiego. I tak się stało. Zdjęcia, mam nadzieję, pokazują piękno strefy. Konie są wolne, nic im nie grozi ze strony ludzi. Żyją, jak chcą. 





















    Zbliżał się wieczór, pierwszy dzień wyprawy był już za nami, znowu  КПП Дитятки i powrót do Orane. Najsmutniejsze są momenty, kiedy wyjeżdżamy ze strefy. Wiadomo przecież, że co się zaczyna, musi się skończyć, ale żal zostaje. - To już? Tak szybko? I dlatego chce się wracać. Strefa wie, co robi, pokazuje ci swoje piękno, zachwyca. Odczuwasz żal, że wyjeżdżasz. Po powrocie planujesz kolejny wyjazd. No cóż, pierwszy dzień w strefie właśnie się skończył. Pozostały jeszcze cztery. Cztery dni radości i zwiedzania. 





    Odtworzyłem z pamięci pierwszy dzień czerwcowej wyprawy, mam nadzieję, że niewiele zapomniałem. Przed nami był cały wieczór. Zjedliśmy kolację i po dyskusji panelowej w kuchni naszego miejsca zakwaterowania udaliśmy się na zasłużony odpoczynek. 


1 komentarz:

  1. Chociaż przyroda nie wygląda na skażoną, to moim zdaniem nie powinniśmy tam jeździć i robić z tego miejsca atrakcji turystycznej. Zdjęcia dobrze obrazują rzeczywistość lecz tak powinno pozostać.

    OdpowiedzUsuń