Translate

poniedziałek, 8 października 2018

Wyprawa czternasta do Czarnobyla - wrzesień 2017 - Dzień II


Każdy dzień, który zaczyna się dojazdem kolejką pracowniczą do Czarnobylskiej Elektrowni Atomowej, ma swój program. Oczywiście, za każdym razem realizowany jest on bardzo elastycznie, w zależności od potrzeby chwili. Żeby gdziekolwiek dojechać w strefie, trzeba przejechać przy elektrowni, zwłaszcza że kolejka ze Sławutycza zatrzymuje się na stacji Semihody  właśnie w elektrowni.

Tego dnia zrobiłem wiele zdjęć przez szybę autokaru, ale to jedno wydało mi się dość ciekawe.


Pierwszy punkt programu to stacja Janów. Na stacji pojawił się sprzęt budowlany.



Kilka zdjęć, które postanowiłem zamieścić, wykonałem przy użyciu różnych programów z mojej ciemni cyfrowej.








Na stacji oprócz sprzętu budowlanego pojawiły się również materiały. Jak widać, wymieniane są tory. Być może nadszedł czas na uruchomienie tego odcinka kolejowego.







Stację Janów opuściliśmy dość szybko i pojechaliśmy do Prypeci. Ten dzień w Prypeci zaczęliśmy od zwiedzania szpitala.



















Zdjęcia nie wymagają opisu. Pokazują dobrze zniszczenia wewnątrz budynków. W pobliżu szpitala znajduje się prosektorium. Każdy chce zobaczyć jak najwięcej ciekawych miejsc, które pobudzają wyobraźnię. 





Ze szpitala podeszliśmy na chwilę do debarkadera, gdzie zrobiłem tylko jedno zdjęcie.


W tym dniu po raz pierwszy zobaczyłem sanatorium "Słoneczne" przy ulicy Ogniewa 3. Zawsze nurtowało mnie pytanie, jak to możliwe, żeby w strefie atomowej tuż przy elektrowni zrobić sanatorium czy ośrodek wypoczynkowy?




















Kawiarnia "Prypeć", a tuż za nią przystań.







Widok na debarkader i dźwigi portowe.


 


Roślinność w strefie wygląda całkiem normalnie. Na tamtym brzegu jest bardzo napromieniowane miejsce. Piaszczysty płaskowyż, który można obejrzeć pod tym linkiem.











Szkoła nr 1. Zawaliła się w dwóch miejscach. Bardzo niebezpieczne miejsce. Nie wolno tam wchodzić.




Ze szkoły nr 1 bardzo blisko do szkoły muzycznej i kinoteatru "Prometeusz".









Po wyjściu ze szkoły muzycznej udaliśmy się na plac centralny Prypeci, gdzie stoją - hotel "Polesie" i pałac kultury "Energetyk".




Za tymi budynkami znajduje się park miejski z kultowym diabelskim młynem.




Poprzez stadion, a w zasadzie jego pozostałości, poszliśmy do szkoły nr 5. Nie powiem, że to blisko, bo przejście Prypeci to duża wyprawa. Dziennie robi się przeciętnie 16 - 20 kilometrów. Jeśli doliczymy piętra budynków, to niezły wysiłek. Oczywiście, dla młodych stalkerów  to ogromne przeżycie i chęć zobaczenia jak najwięcej. Zgadzam się, wtedy nie myśli się o zmęczeniu.







Pamiątka ze szkoły.









Przedszkole "Czeburaszka". Jak widać blisko od szkoły nr 5.




 A oto i "Czeburaszka".



















Lis Siemion mieszka w Prypeci. Można go spotkać wszędzie. My spotkaliśmy go przy stadionie.






Wszyscy go dokarmiają, a on robi zapasy.


Takie grzyby rosną w Prypeci. Są tacy, co je jedzą.




Po wizycie w Prypeci odwiedziliśmy placyk widokowy przy bloku IV. Mój brat Michael Urbanski z Pawłem Mielczarkiem organizatorem wyjazdów do czarnobylskiej strefy - strefazero.org. To właśnie dzięki niemu mogłem kilkanaście razy odwiedzić strefę. Są to niezapomniane wyjazdy.

Kolejnym punktem programu II dnia wyprawy było miasto Czarnobyl.














W porcie zobaczyliśmy zatopione statki. W mieście Czarnobyl udało nam się wejść do domu kultury. W tej sali rzekomo odbywał się proces czarnobylski.



A oto powrót do przeszłości. Dla mojego pokolenia to doskonale znana postać. Aż za bardzo.


Odwiedzanie samosiełów. w czarnobylskiej strefie jest niesamowitym przeżyciem. Oto gospodarstwo Iwana Semeniuka. Byłem tu wiele razy. Iwan od roku jest sam. Jego żona Maria odeszła już na zawsze. Pamiętam doskonale rozmowę z nią  kilka lat temu -  wywarła na mnie ogromne wrażenie. Ona w tym miejscu była po prostu szczęśliwa. Była u siebie.











Z Iwanem Semeniukiem należało wypić jego zdrowie. My postawiliśmy alkohol, on zakąskę w postaci ogórków kiszonych.

















Nieodłącznym elementem każdego spotkania z Iwanem jest jego opowieść o wypadku zaporożca i planach jego remontu.







To był ostatni punkt II dnia wyprawy. Kolacja, powrót kolejką do Sławutycza to już mało ciekawe, techniczne elementy. Dzień  był bardzo intensywny. Dużo kilometrów, dużo miejsc. Nieuchronnie miał nadejść dzień III wyprawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz