Translate

niedziela, 2 marca 2014

Wyprawa dziewiąta do Czarnobyla - Październik 2013. Dzień Drugi

W dniu 18 października 2013 roku poranek był słoneczny. Zapowiadało się ładne światło. W miarę wyspani poszliśmy na śniadanie do baru "Dziesiątka".




 


Po śniadaniu słońce zastrajkowało. Na szczęście tylko na chwilę. Cieszyliśmy się widokiem miasteczka Czarnobyl.Tuż obok Baru "Dziesiątka" był hotel Czarnobylskiej Agencji "Interinform", która zapewne juz nie istnieje. W tym hotelu mieszkałem z Markiem Rabińskim w marcu 2013 roku. Warunki były trudne ale zdecydowanie lepsze od tego hotelu, w którym przyszło nam nocować w październiku.





Po drodze do strefy zatrzymaliśmy się na chwilkę w sklepie "Polesie".  Widać zmiany. Odnowiono elewację.



Na remont wejścia i sklepu zabrakło już albo chęci, albo pieniędzy.  Tutaj od lat nic się nie zmienia. Nie umniejsza to jednak faktu, że lubię ten sklep. Po raz pierwszy byłem tu w 2009 roku. Kupiłem tu wódkę Nemiroff i Xортиция.






Te czerwone urządzenia widoczne na drzwiach lodówek to blokady, które odblokowuje ekspedientka po uiszczeniu opłaty. Ciekawe dlaczego?



Sklep, jak widać jest nieźle zaopatrzony. Jest wszystko co potrzeba, jak w typowym, naszym, wiejskim sklepie. Kto odnajdzie pomocnika ekspedientki na zdjęciu poniżej? W sklepie kupiliśmy prowiant na drogę bo posiłek mieliśmy zapewniony dopiero wieczorem.


W związku z tym, że zakupy troszkę się przedłużały poszliśmy z Markiem do pomnika strażaków. Jest tuż przy sklepie. Sklep jak widać na mapie leży przy skrzyżowaniu ulicy Kirowa i Lenina.

 
  
 
 
  
 
Pomnik strażakom - "Tym, którzy uratowali świat" robi zawsze duże wrażenie i jest niezwykle ważny dla likwidatorów skutków awarii w Czarnobylskiej Elektrowni Atomowej. Spotykają się tutaj pozostali przy życiu w rocznicę awarii i nie tylko. Ludzie Ci, w zasadzie pozostawieni sami sobie, bez należytej pomocy państwa są niezwykle rozżaleni i mają poczucie krzywdy. W chwili obecnej wiele osób nie związanych z awarią w ogóle posiada "papiery", że uczestniczyło w likwidacji skutków awarii. Poprzez swoje koneksje są w stanie załatwić pomoc państwa na wysokim poziomie w odróżnieniu od tych, którym taka pomoc w rzeczywistości się należy.




Jadąc w stronę Prypeci zostaliśmy poinformowani przez organizatorów, że dzisiaj możemy po raz pierwszy od wielu lat wjechać na teren Radaru Pozahoryzontalnego - "Duga". Minęliśmy Checkpoint "Leliv" i zatrzymaliśmy się przy tej drodze, która prowadzi właśnie do kompleksu radarowego. Niesamowite uczucie kiedy nagle spełnia się od dawna oczekiwana możliwość zobaczenia radaru.Organizator opowiadał, że właśnie przy tej drodze był kiedyś przystanek autobusowy i tablice informujące, że droga prowadzi do obozu pionierskiego. Na przystanku pozostawiono celowo zabawki, dla zmylenia? (chyba szpiegów, którzy gremialnie jeździli drogą z miasta Czarnobyl do Elektrowni)


Podjechaliśmy do bramy wjazdowej. Organizatorzy poszli do ochrony obiektu i załatwili wszelkie niezbędne formalności. Po chwili szliśmy już w stronę radaru. Słońce było jak szalone. Raz po raz chowało się za chmurami ale cały czas mieliśmy nadzieję, że będzie dobrze. Kiedyś kompleks ten był pod szczególną ochroną. Oprócz wojska, które stacjonowało tutaj i strzegło terytorium to w pobliżu było stanowisko rakiet przeciwlotniczych SA-2, które są bardzo dobrze opisane tutaj. Był to super tajny obiekt wojskowy. I nagle znajdujemy się w tymże supertajnym obiekcie wojskowym. Niesamowite.





Anteny radaru ginęły jeszcze za zabudowaniami ale przybliżaliśmy się z każdą chwilą.





Napis na zniszczonej tablicy informacyjnej głosi - радиоцентр дальней связи - czyli Centrum radiowe łączności dalekosiężnej. Tak by to można było przetłumaczyć.







Niespodziewanie znaleźliśmy się przy antenach. Pierwsze wrażenie było, czy to na pewno 140 m wysokości?





Dopiero bliższe spotkanie z antenami pozwala na stwierdzenie jaka to ogromna konstrukcja. Radar Duga (Дуга) jest bardzo szczegółowo opisany w internecie i nie będę powtarzał ogólnie znanych informacji. (Np. tutaj) Pokażę jedynie ile włożono w tę konstrukcję pracy. Ile pieniędzy pochłonęła budowa? Szacuje się, bo nie wiadomo tego na pewno, że była to kwota od 0,5 do 1,5 mld dolarów. Tylko kosztował odbiornik w Czarnobylu-2.



Potężna konstrukcja umożliwiająca zawieszenie szeregu anten nie pracowała zbyt dobrze, unowocześniano konstrukcję poprzez dodawanie elementów takich jak siatka. Trudno powiedzieć jaka była rola tychże elementów ale miały poprawić pracę radaru. Teraz czasami wiatr powoduje specyficzny szum w siatce, który sugeruje pracę urządzenia. Tak powiedział przewodnik. Nam nie udało się usłyszeć takiego szumu. 
Bywały sytuacje kiedy radar "ślepł". Unowocześniono konstrukcję dodając tajemniczy "Krug". Pokażę go nieco później.
















Jak widać poziom promieniowania jest niski.








W stacji Czarnobyl - 2 znajdowały się dwie anteny na różne częstotliwości. Pierwsza, wyższa jest jeszcze w niezłym stanie, ale druga już powoli jest rozbierana. Widać zerwaną siatkę, pozdejmowane anteny. Została sama nośna konstrukcja, która i tak robi wrażenie. Pierwsza antena ma wysokość 140 metrów, a druga tylko 90 m.






Oto druga antena ogołocona juz prawie z wszystkich anten, które leżą dookoła, porozrzucane w krzakach.








Jak już wielokrotnie wspominałem w strefie czarnobylskiej przyroda rozwija się bardzo dynamicznie niepokojona przez nikogo. Oto grzyby Czarnobyla.




Wzdłuż anten ciągnie się prawie kilometrowej długości budynek, bo tyle mniej więcej wynosi długość obu anten. W budynku nie ma żadnych pomieszczeń. Jest to długi korytarz, który służył do prowadzenia systemów łączności, chłodzenia, pożarowych i zapewne jeszcze wielu innych. Miejscami widać odkryte studzienki, w których zapewne prowadzono kable.








To wejście znajduje się tutaj, jest to mały budynek. Weszliśmy do jego piwnicy. To co widać to jakieś elementy, których przeznaczenia trudno się domyślić.









Tak właśnie wygląda cały ten budynek położony wzdłuż anten. Jest to jeden wielki szacht.



To jest właśnie ten budynek, którego piwnice zwiedzaliśmy. Ponieważ grupa rozeszła się po całym kompleksie. Szukaliśmy się nawzajem. Zależało nam zwiedzenie sterowni całego obiektu. Znaleźliśmy się w końcu z przewodnikami i udało się wejść do sterowni.


 




Oto i budynek sterowni, a droga do niego usiana jest szczątkami elektroniki. Jakieś skrzynki, panele, porozbijane płytki obwodów drukowanych.








Ten budynek znajduje się w tym miejscu na mapie.



Wchodziliśmy przez boczne drzwi do których udało się dostać. Wszystkie wnętrz wyglądają podobnie. Czy to budynki w Prypeci czy Czarnobyl 2. Wszędzie te same zniszczenia, dewastacje.







Nie wiem czy pozostawione buty na schodach mają świadczyć o pośpiesznej ewakuacji, czy po prostu pozostawione przez kogoś mają tworzyć odpowiedni nastrój wśród zwiedzających czy eksplorujących.










W budynku jest wiele przeróżnych pomieszczeń, których przeznaczenia trudno się domyślać. W tym przypadku wiadomo dokładnie - to była główna sterownia tego obiektu.











Duża hala z resztkami po konsolach operacyjnych którymi coś tam sterowano. Wielkość tego odbiornika jest porażająca.










Próbując wydostać się z budynku natrafiamy na coś co można by nazwać salką szkoleniową.



Pełno śladów po czasach słusznie minionych, jak to mówią. Tablice informacyjno-zapewniająco-instruktażowe.







Zastanawia mnie winda. Wszystkie windy jakie do tej pory widziałem w Prypeci są totalnie zniszczone. Kabiny zaklinowane w szybach, zawalone meblami. Tutaj widzimy kabinę windy w idealnym stanie. Tylko wsiadać i jechać.












Po wyjściu ze sterowni obiektu udajemy się w stronę chłodni.







Jak widać budynek jest już bardzo zniszczony. Część grupy weszła na dach. Nie widziałem takiej potrzeby. Ma szczęście nikomu nic się nie stało.



Idąc w kierunku wjazdu do obiektu minęliśmy miejsce składowania zdemontowanych urządzeń. Po prostu stertę złomu.













Robiłem dużo zdjęć starając się uchwycić wszystko co się da. Byłem tu po raz pierwszy, a może i ostatni więc każdy widok był niezwykle cenny.



















Trochę zbliżeń anten. Staram się pokazać wiele szczegółów. Na studiach, na zajęciach z wytrzymałości materiałów liczyliśmy wytrzymałość konstrukcji kratownicowych. Policzenia takiej konstrukcji nigdy bym się nie podjął. W czasach kiedy powstawała nie było kalkulatorów, komputerów (w powszechnym użyciu). Być może konstruktorzy mieli nieograniczony dostęp do takich obliczeń i dzięki temu powstało to cudo. Wracając do kalkulatorów to w roku 1975 rodzice kupili mi pierwszy kalkulator. Czterodziałaniowy z wyświetlaczem lampowym firmy Casio. Służył mi wiele lat i był nie do zdarcia. Przeżył upadek, zalanie baterią i działa do dziś. To były inne czasy. Dzisiejsze produkty kalkulatoropodobne żyją rok, dwa lata, no może trzy...







Przez bramę skierowaliśmy się do części mieszkalnej obiektu. Po drodze mijaliśmy budynki. Ten poniżej to budynek - Radiocentrum Łączności Dalekosiężnej (tak przynajmniej podaje Wikimapia).





Oto co zostało ze stadionu, a poniżej widać resztki ogrodzenia.






Cały teren wchłania wszechobecna roślinność. Przejście jest niezwykle utrudnione. I oto spośród roślin wyłaniają się kolejne budynki. Tym razem mijamy kotłownię.





Po kilkudziesięciu metrach pojawiają się znowu budynki. Tym razem są to bloki mieszkalne. Na ziemi pojawiają się też różne rzeczy, pozostałości po mieszkańcach. Szczerze mówiąc nie wiem w jaki sposób przebiegała tu ewakuacja.




Oto pierwszy blok, na który przewróciła się sosna. Tuż obok pozostałość po ławeczkach, na których zapewne przesiadywali mieszkańcy.









Ten budynek w Wikimapii ktoś określił jako parking. Być może jest to budynek, za którym jest parking. Jeśli tylko uda mi się pojechać tam znowu to sprawdzę to na pewno.





To jest droga przy blokach mieszkalnych.





Tak wygląda dojście do bloków. Myślę, że ich dni są policzone. Roślinność wchłonie wszystko.



I oto nagle wśród drzew odkrywamy drewniane domki. Wyglądają niesamowicie.



A to jest po prostu plac zabaw przy przedszkolu.



Zanim weszliśmy do przedszkola spróbowaliśmy spenetrować okolice.


A oto budynek opisany przez kogoś na Wikimapii jako akademik. Być może chodziło o bursę szkolną ale w tak małej społeczności (kilka bloków) budowanie akademika czy bursy szkolnej budzi wątpliwości? Nie wchodziliśmy do środka bo na wejściu napis głosił niebezpieczeństwo zawaleniem.





Tak więc wróciliśmy do przedszkola. Przedszkole przeraziło mnie ogromem zniszczeń. Weszliśmy z prawej strony budynku, omijając wejście główne.





Przejście korytarzem graniczyło z cudem. Jeden z uczestników wyprawy wpadł po pas próbując pokonać te przeszkody. Na szczęście nie doznał żadnych obrażeń.

















W przedszkolu zachowało się pianino, które do dzisiaj wydaje jeszcze dźwięki. Penetrując pomieszczenia słyszeliśmy dźwięki pianina. Każdy pojawiający się w tym pomieszczeniu nie odmawiał sobie przyjemności spróbowania.






Niesamowita jest siła roślin i wszelakiego życia. Oto na posadzce betonowej wyrósł jakiś grzyb.




Wyszliśmy głównym wejściem.






Postanowiliśmy wejść na dach jednego z budynków. Klatka schodowa w bloku równie zniszczona jak w Prypeci. Pozbawiona kaloryferów. Skrzynki na listy pozostały na swoim miejscu. Zajrzeliśmy do kilku mieszkań.







Odniosłem wrażenie, że mieszkania te są bardziej zniszczone niż w Prypeci. Być może las, wilgoć, brak ogrzewania to największe czynniki erozyjne w tym miejscu. Być może jakość materiałów budowlanych i samej budowy.


Budynek jest tylko czteropiętrowy ale widok z niego jest równie ciekawy jak z "szesnastek" Prypeci.







To jest widok po wyjściu z klatki schodowej. Wyobrażam sobie to miejsce latem. Zero widoczności!






Droga doprowadziła do budynku, który w Wikimapii ktoś określił jako Hotel. Następnym budynkiem, do którego zajrzeliśmy na chwilę był Klub Centrum Radiowego Łączności Dalekosiężnej (to moje tłumaczenie).



 










Tak wygląda droga prowadząca do bramy wjazdowej. Asfalt został zerwany po to aby roślinność mogła dokonać reszty zniszczenia. Z wyjaśnień przewodnika wynika, że w tej chwili trwają działania zmierzające do zatarcia wszelkich śladów istnienia tego obiektu. Anteny maja pójść na złom. Budynki zawalą się i roślinność dokona reszty. Za dwadzieścia lat nie będzie śladu po tym tajnym, sowieckim obiekcie.





To już prawie wyjście ze strefy mieszkalnej. Oto budynek sklepu wojskowego




A to już budynek ochrony. Przy budynku gromada piesków. Małe szczeniaki piszczały na nasz widok.








Widok bram wjazdowych i zniszczonej drogi to ostatnie zdjęcia z tego miejsca. Przewodnicy zaproponowali chętnym zwiedzenie miejsca, które nazywa się potocznie "Krug", czyli po naszemu Krąg. Był te zespół anten wspomagających. Dojechaliśmy autokarem, który zatrzymał się w rozwidleniu dróg. Jak widać na mapie przyjechaliśmy drogą od dołu i pojechaliśmy w prawo. Natomiast droga w lewo prowadzi do zespołu anten "Krug". Niestety tej drogi już nie ma. Dużo wcześniej zerwano nawierzchnię i droga zarosła. Przejście było utrudnione. Psy na zdjęciu poniżej przybiegły za nami oczekując jedzenia. Były strasznie wychudzone. Karmiliśmy ich wszystkim, czym kto miał. Jadły i chleb, i kiełbasę, i bułki słodkie czyli drożdżówki. Podobno w strefie obowiązuje zakaz karmienia zwierząt. To bardzo ciekawy przypadek moralności. Inne zakazy sa łamane, a ten przestrzegany.



 Pierwszy budynek na drodze do zespołu anten "Krug" to punkt kontrolny.
 



A tak wygląda sama droga i las dookoła. 




 

Duże ilości grzybów, bogata roślinność. To jest strefa. Przyroda broni się wspaniale przed człowiekiem i jego nierozsądnymi działaniami.







Przedzierając się przez zarośla, klucząc między drzewami dotarliśmy do kolejnego punktu kontrolnego.










 Ostatni budynek przed zespołem anten to system chłodzenia.






Droga doprowadziła nas na przepiękną polanę. To co zrobił człowiek kryło się w zaroślach i wśród drzew.




W samym centrum polany stoi niepozorny budynek. Wokół porzucone elementy anten, złom. porzucony samochód straży pożarnej.








Pod budynkiem znajduje się pomieszczenie, obecnie zalane wodą. Moim zdaniem ktoś celowo je zalał, żeby nie można było tam wchodzić. Przewodnik opowiedział nam historię związaną z tym miejscem. Spotkał się z informacjami o rzekomym schronie przeciwatomowym w tym miejscu na 300 osób. Jak nas zapewniał to tylko bajki bo był w tym pomieszczeniu. Zmieścić się tam mogło nie więcej niż trzydzieści osób.





Weszliśmy na dach. My też, tak jak wszyscy, łamiemy zakazy. Widok z dachu jest niezwykle interesujący. 




Oto widoczne z oddali anteny Dugi, a tuż  poniżej szałas złomiarzy.


 




No cóż, wszystko się kiedyś kończy. I nasza wizyta w tym miejscu powoli kończyła się. Musieliśmy o określonej porze wyjechać ze strefy. Tak więc pożegnaliśmy "Krug" i drogą przez las wróciliśmy do autokaru.







  








 






Autokar zawiózł nas do Czarnobyla. Po kolacji poszliśmy na krótki spacer do sklepu aby uzupełnić zapasy.









I tak oto zakończył się ten dzień pełen wrażeń, w końcu spełnionych oczekiwań. Drugi dzień wyprawy był fantastyczny. Zamieściłem wiele zdjęć ale one są ważniejsze niż słowa. Pokazują ogrom budowli, olbrzymie koszty, a jednocześnie słabość człowieka. Bo przecież za kilka lub kilkanaście lat nie będzie już śladu po tym miejscu.
W uzupełnieniu informacji o tym miejscu podaję dwa linki, moim zdaniem interesująco opisujące to miejsce:
http://www.flickr.com/photos/martintrolle/7460071090/in/photostream/
http://www.chornobyl.com.ua/stantsiya-vnz-krug/

Pozostały jeszcze dwa dni wyprawy. Postaram się opisać je jak najszybciej. Dzisiaj jest 02 marca 2014 roku. Ukraina jest w niebezpieczeństwie i nikt nie wie jak sytuacja się rozwinie. Muszę się śpieszyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz